poniedziałek, 28 grudnia 2015

4 rzeczy, które zdziwiły mnie w Niemczech #1

Bez zbędnego wstępu jedziemy z koksem:

1. Uprzejmość ludzi, naprawdę tutaj wszyscy mówią sobie "dzień dobry" a nie przechodzą na drugą stronę ulicy. I tak wiem, możemy teraz powiedzieć, że jest to wymuszona uprzejmość. Szczerze? Wolę wymuszoną uprzejmość, niż wrodzoną gburowatość ;)

2. Brak chrupek kukurydzianych. Jak bum cyk, cyk. Przez dwa miesiące znalazłam jedną paczkę, chrupek z Hippa o pojemności... małej paczki chipsów. Co to za dzieciństwo bez chrupek? Jak bez chleba z masłem i cukrem, zero przyjemności.
O zdrowotności lub też nie chrupek rozwodzić się nie będziemy. Nie tym razem.

3. Jako matka z czterokołowcem dokonałam wspaniałego odkrycia. Wszędzie ale to wszędzie są podjazdy! I już nie muszę targać, wózka i dziecka - lub samego dziecka (debatując czy zakupy też próbować wziąć, czy może nikt się nie połasi na chleb i kilo ogórków) na drugie piętro, żeby odebrać dowód osobisty.

4. Cisza nocna. Przegięcie. Od 19 do 7 rano aleee to nie wszystko. Jeszcze jest "cisza dzienna" od 13 do 15. I weź tu człowieku zacznij remont...


Z koksem czy też bez dotrwaliście do końca. Gratuluję i zapraszam ponownie ;)

wtorek, 20 października 2015

Co powiedziałabym do nastoletniej siebie...

...dziewczyno ogarnij się!

         Nie żryj tyle syfu - to że po dużej pizzy i 2 litrach pepsi nie tyjesz to nie znaczy, że jest to dla Ciebie zdrowe.
Ucz się języków...no dobra chociaż jednego ale perfekcyjnie. Nie zamykaj się na ludzi, oni mogą dać Ci naprawdę wiele radości, szczęścia i wspomnień. Przestań otaczać się toksycznymi osobami! Ktoś to obgaduje Cię za plecami nie jest Twoją najlepszą przyjaciółką - zapamiętaj to w końcu! Rodzice naprawę Ci kochają i chcą dla Ciebie jak najlepiej - więc może warto ich posłuchać? Najpierw dziecko później pies - nigdy odwrotnie! Pokochaj siebie - teraz, już, natychmiast i NIGDY nie przestawaj!

A Ty co powiedziałabyś do nastoletniej siebie?


piątek, 9 października 2015

Założenia kontra rzeczywistość...

...mają się różnie. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży od razu w mojej głowie powstał plan "wychowania K". Większa część pokrywała się z założeniami mojego męża, więc oboje zadowoleni z siebie czekaliśmy aż ową koncepcje wprowadzimy w życie. Miało być łatwo, miło i przyjemnie...miało.




1. Za żadne skarby świata K. nie będzie spała z nami w łóżku.

Wydaje się proste nie? Usypiamy odkładamy do łóżeczka i mamy czas dla siebie...no chyba, że dziecko ma kolki a do tego kupiło się jakieś trafne łóżeczko co parzy w tyłek. Noc, dwie, trzy, tydzień i całkowita kapitulacja. Wręcza zadowolenie, że co prawda na jednym boku i to na krawędzi ale 3 godziny bez przerwy! I człowiek może góry przenosić :D

2. Noszenie na rękach przy usypianiu? Mowy nie ma!

Noszenie było zbyt nudne i ciężko było pooglądać przy tym telewizor. Szybkie rozeznanie i jest! Piłka do ćwiczeń. Mamy w domu? Mamy! No to ogień. (Swoją drogą w końcu po 2 latach zbierania kurzu, przydała się do czegoś) Ustawiona w centralnym punkcie pokoju przy łóżku (żeby było gdzie położyć telefon, pilot i tablet opcjonalnie jakąś przekąskę) i skaczemy. W dzień i w nocy 24/7. I znowu radość - śpi a to że na piłce, a to że trzeba ją trzymać i co jakiś czas podskoczyć kilka razy - trudno. Ważne, że działa! Nawet co jakiś czas udaje się ją odłożyć na 15 min na łóżka - oczywiście nasze. Przecież nikt nie będzie się narażał, że przez takie głupie pomysły jak spanie we własnym łóżeczku, jeszcze wstanie ;).

3. Bajki? Jakie bajki do 2 lat zakaz. 

Baby Einstein - kocham, kocham, kocham! Nareszcie mamy coś za zajmuję K. na więcej niż 5 sek a ja w tym czasie mogę spokojnie znieść wózek, bez obaw, że zaniesie się płaczem. Fakt, faktem oglądała tylko raz dziennie i tylko w czasie znoszenia wózka no ale jednak oglądała...no i znowu nam nie pykło ;)

Od tego czasu przestaliśmy układać plan i idziemy na całość ;)

P.S oduczenie skakania na piłce poszła na szczęście bardzo szybko i zgrabnie.





wtorek, 6 października 2015

Matka wariatka? Nie! Matka alergika.

          Matka wariatka(wybrałam to najdelikatniejsze określenie)  - tak nazywa mnie 9 na 10 nowo poznanych ludzi. Po głębszym zastanowieniu, to właściwie nie ma co im się dziwić ;P. No bo jak można tak latać za dzieckiem i wydziwiać. 

         Używacie pampersów "Pampersów"? - ludzie Dada z biedry jest przecież o połowę tańsza. A no fakt - podobno to nawet ta sama fabryka. A jednak, kurcze czymś się różnić muszą, skoro po wszystkich innych pampersach pupa K. robi się czerwona w ciągu 5 minut. Uwierzcie, też wolałabym żeby było na odwrót...szczególnie kiedy w prezencie wyprawkowym dostało się 5 paczek. 

         Jak można tak wymyślać i nie dawać dziecku pszenicy?! Ty jakaś dziwna jesteś... - no może i jestem ale to JA a nie TY będę patrzeć na wielkie czerwone plamy na całym ciałku mojej pięknej K. I czekać, czekać, czekać aż zejdą. A w tym czasie stosować maksymalnie rygorystyczną dietę, żeby za nic w świecie nie pogorszyć sprawy. Naprawdę myślisz, że dla mnie taka fajna sprawa czytać wszystkie składy, na każdym produkcie i zastanawiać się po 10 razy czy czegoś jednak nie pominęłam? Tak, uwielbiam ten dreszczyk emocji...

         To samo tyczy się mleka, soli, laktozy, brokuła, kalafiora itd.

         Emy? Co to jest? Ty jakieś toksyny na dziecko wylewasz? Przecież jest Nivea. - jeszcze rok temu sama nie wiedziałam, że takie cuda istnieją, ale po wyrzuceniu kolejnej butelki z marketu, zaczęłam szukać i znalazłam. Nareszcie mamy coś, coś nie powoduje podrażnienia skóry, ba! Nawet ją koi - to dopiero coś. 

         A teraz uwaga, uwaga ja matka wariatka oświadczam, że nie używam Emolium i za każdym razem u lekarza słyszę, że to właśnie przez to moje dziecko ma problem. Szkoda tylko, że nigdy druga część zdania do nich nie dociera - kupiłam wszystko co zaleciła mi pani dr balsam, krem do twarzy i olejek do kąpieli. I jak szybko leciałam z tym do domu, tak szybko po pierwszej kąpieli leciałam z tym do kosza. Pomijając fakt, że skład tych produktów jest fatalny - szczególnie jak dla dzieci z problemami. To u nas nie zrobiły absolutnie nic dobrego, wręcz przeciwnie. Ale może i dobrze? 

        Matka wariatka - pewnie tak, pewnie po roku pilnowania każdego produktu, każdego kęsa, leczenia plam wiecznie i od nowa, coś mi się tam poprzestawiało ;)

sobota, 25 lipca 2015

Seria książek "After"

              Oczywiście,  no przecież nie moglo być inaczej, jak tylko zaczęłam prowadzic bloga moj komputer postanowił sie zepsuć. Złośliwość rzeczy martwych - tak to sie chyba nazywa. Chciał nie chciał zostaje (przeklęty? najwspanialszy?) tablet, ustrojstwo rzecz jasna, postanowiło nie współpracować ze mna w ogóle. Dobrze, że chociaż nauczyłam sie pisać polskie znaki - ale o zdjeciach możecie zapomniec :P Wracjac do tematu...                                                                   

Co czyta mamaK? A no w większości przypadków nic co wniesie do Waszego życia jakąś szczególną mądrość. Uwielbiam czytać, ale mój dobór książek nie jest zbyt wyszukany. Lubie książki lekkie, łatwe i przyjemne takie, które przeniosą mnie w inny świat, z dala od wszystkich problemów.              
Do tego właśnie zalicza się seria książek After - podpatrzona gdzieś na yt :) w Polsce dostępne są 3 części, w krotce premiera czwartej części :)

Gdybym stała w księgarni i miała kupić sobie jakąś książkę, nigdy w życiu bym po ta serię nie sięgnęła - ani okładka, ani tytuł, ani opis z tylu, no kompletnie nic by mnie nie skłoniło, żeby wziąć ja ze sobą do domu. Na szczęście poszłam już z zamiarem jej zakupu.                                                                                                                                                                                                              
Całą serie idealnie opisuje zdanie z tyłu książki "Życie Tessy można podzielić na to, co zdarzyło się przed poznaniem Hardina, i na to co zdarzyło się później" jak już zapewne zauważyliście, książka opowiada o przygodach Tessy, która właśnie zaczyna studia. Jej idealne zaplanowane co do minuty życie z idealnym chłopakiem, wywróci się do góry nogami w momencie, kiedy pierwszy raz zobaczy Hardina.
                                                                                                 
Książka zdecydowanie przeznaczona jest dla osób 18+ ze względu na dość pikantne sceny. Ja przepadłam w nią całkowicie, całą sobą. Nie raz śmiałam się do łez ale tez, nie raz łzy cisnęły mi się do oczy ze wzruszenia. Pierwsza części czytamy tylko z perspektywy Tessy, natomiast kolejne wzbogacone są też o odczucia Hardina - to chyba moje ulubione momenty ;)                                                                                                                                                                          
Podsumowując: dużo seksu, pożądania, namiętności, bezgranicznej miłości, gniewu, czarnych t-shirtów, przekleństw i tatuaży.
                                                                                                                                                     
Seria podobno jest lepsza od Greya, ale w tej kwestii się nie wypowiem bo nie czytałam ;) 

Uff jakoś dałam radę...                                                                                                                                                                                                                                                                                           



 Ha! Jednak sie udalo :D źródło: internet

Tablet robi paskudne zdjęcia, a zgrać z aparatu nie umiem (da się w ogóle?) dlatego wspomogłam sie zdjęciem z sieci.

piątek, 24 lipca 2015

Co jest z tą marchewką?

          Jak już Wam wcześniej wspomniałam K. to ogromny alergik, dlatego mam bzika na punkcie składów na produktach dla dzieci. Mieszkając w małym mieście, niestety większość zakupów muszę robić przez internet.

Dzisiaj na tamecie nasza wspaniała marchewka.

Nie wiem co jest nie tak z tymi producentami? Czy marchewka musi być prawie wszędzie? Co to jakiś nowy polepszacz smaku? 30 mamą zadałam pytaniem czy ich dziecko może jeść marchewkę - aż połowa odpowiedziała, że nie. Obstawiam, że wszystkie "słoiczkowe" firmy, przeprowadzają jakieś badania rynku, więc skoro jest tyle dzieci, które nie mogą marchewki to po co pchać ja w 9 na 10 słoiczków? Raz w mniejszym raz w większym stężeniu. Czy nie możemy zrobić obiadku bez marchewki? Potrawka z królika, bez marchewki straci smak? Ha! A znajdzie jakąś zupkę. Jakoś firmy zagraniczne dają radą...Ogólnie sama gotuję dla mojej K ale był czas kiedy nie miałam na to czasu i niestety musiałyśmy jeść kupne obiadki...gdyby nie internet moje dziecko jadłoby tylko ziemniaka z dynią i ziemniaka z brokułem (jest jeszcze kilka wersji bez marchewki dostępnych u nas ale trzeba się nieźle naszukać;)).

Tutaj chciałam jeszcze dopisać, że jest wiele maluchów, które nie tolerują jabłka z marchewką. O ile samo jabłko - ok, sama marchewka - ok. Tak połączenie objawia się np czerwonymi polikami i jest to tak zwana alergia krzyżowa :)

Tak więc drogie mamy - obserwacja to podstawa :D




czwartek, 23 lipca 2015

Z pamiętnika mamy alergika - dziwne objawy.

                Katar, kaszel, łzawienie oczu, wysypka jakie to oklepane - nawet najmniejsze dziecko połączy te objawy z alergią :). Ale co z resztą? Objaw alergii jest dokładnie tyle samo co alergenów i ludzi na świecie - trzeba nauczyć się je wyłapywać. Dwa ciekawe przykłady pochodzą ode mnie samej - po winogronie głuchnę a po jeansach mam rany do krwi na ciele w miejscach szwów :D. Znam osoby które, np popadły niemal w depresję - gdyby nie zrobione w porę testy alergiczne i wyłapanie alergii np na pszenicę. Alergia dosłownie może nam zrujnować życie...

Z innych "ciekawych" objawów:
- chrapanie
- sapanie
- kaszel
- uczucie "oddzielania się" dziąseł od zębów
- szybsze upijanie się
- kac
- kolki u dzieci
- bóle wszelkiego rodzaju np w boku
- bóle głowy
- bóle zatok
- zmęczenie
- osłabienie
- zdenerwowanie (wiecznie trwający PMS ;))
- bolące miesiączki
- biegunki

i tak dalej, i tak dalej....mogłabym pisać do jutra, wszystkie te objawy które opisałam "widziałam" u siebie, mojego dziecka lub innych bliskich mi osób.

Dlatego przyglądajmy się sobie dokładnie a nie kupujemy kolejny antybiotyk ;)

Następnym razem opiszę, Wam kilka różnych dziwnych alergenów, które z biegiem lat niestety coraz mniej szokują :)

P.S nie jestem lekarzem ani alergologiem, wszystko co zostanie tutaj opisane pochodzi tylko i wyłącznie z moich obserwacji.